UWAGA! - artykuł SPONSOROWANY!!! W czasach kiedy otyłość lub nadwaga dotyka większość populacji, kiedy korporacje i każdy kto może, zarabiają miliardy dolarów, euro czy innych biletów płatniczych banków narodowych na sprzedaży diet cud czy planów treningowych, ja też postanowiłem podłączyć się pod ten złotonośny strumień. Sprzedam Wam dzisiaj tajemną wiedzę skrzętnie ukrywaną przez producentów tabletek i herbatek odchudzających, zatajaną przez autorów mniej lub bardziej dziwnych diet, przemilczaną przez sieci siłowni, trenerów osobistych, aptekarzy...
Sponsorem artykułu jest ZDROWY ROZSĄDEK, a zapłatą SATYSFAKCJA z dobrze wykonanej, nikomu niepotrzebnej roboty!
Od wielu lat żyłem w zgodzie z moimi nadmiarowymi kilogramami, których może nie było tak dużo, ale pechowo ulokowały się w jednym miejscu - typowo męskim... Być może żyłbym sobie z nimi dalej, gdyby nie mój teść, który w przypływie szczerości powiedział coś w stylu: "jak ty wyglądasz, gorzej ode mnie...". Bardzo lubię i cenię ludzi szczerych, których dziś ze świecą szukać, dlatego potraktowałem to jako wyraz troski, a nie jako obrazę czy coś tam innego niemiłego, co pewnie zrobiłaby statystyczna kobieta... - przepraszam za ten seksizm, ale wiemy jak jest... ;-).
Pomyślałem wtedy, że czas coś z tym zrobić, więc zrobiłem. Pominąłem komercyjne oferty na łatwe i szybkie odzyskanie sportowej sylwetki, na siłownię karnetu też nie kupiłem, ale poszedłem drogą najbardziej naturalną...Ponieważ istnienie czegoś takiego jak kalorie oraz bilans energetyczny znane jest już od dawna, postanowiłem nie wyłamywać otwartych drzwi. Zamiast wydawać krocie na tabletki czy diety cud, można dodatkowo zaoszczędzić na wydatkach żywieniowych. Jako że ze sportem też nie jestem szczególnie zaprzyjaźniony, jedynym słusznym rozwiązaniem było zastosowanie pradawnej, znanej prasłowianom i innym nacjom, diety "emżet". W tłumaczeniu salonowym dieta "mniej jedz" ma jeszcze tę zaletę, że jest zbilansowana, bo nie usuwa się z niej żadnych składników ulubionej diety. Lubisz golonkę czy smalczyk ze skwarkami albo sałatę i marchewkę? Proszę bardzo, tylko mniej!
Tylko skąd wiedzieć ile jeść? Kiedy należy przestać? Ile pierożków jest OK? Czy lepiej zjeść golonkę czy sałatkę? Gdzie jest granica pomiędzy zdrowym chudnięciem a osłabianiem organizmu? Ja skorzystałem z jednego z wielu programów do liczenia kalorii - VitaScale. Jak napisałem programów jest wiele - darmowe, płatne, proste, skomplikowane, ładne i te trochę mniej... Ja wybrałem taki, bo choć prosty i darmowy, robił to co miał robić - liczył kalorie. Na podstawie kilku danych jak płeć, wiek, waga oraz styl życia program ustala zapotrzebowanie kaloryczne potrzebne do chudnięcia, tycia lub utrzymania wagi. Można też wybrać tempo zmian... Ja wybrałem szybkie (0,8 kg na tydzień) a wyszło jak wyszło - 1,25 kg na miesiąc :-). Warunkiem koniecznym jest systematyczne notowanie KAŻDEGO posiłku, co wydaje się być bardzo trudne. Najmocniej wierzyła we mnie żona: "Jak wytrzymasz 2 tygodnie to będzie dobrze". Zawsze łatwiej jak masz wsparcie swoich bliskich... ;-). Wytrzymałem ponad rok, co z jednej strony cieszy, ale z drugiej trochę niepokoi i podsuwa myśl o wizycie u jakiegoś psychiatry czy podobnego specjalisty. Kurka, gdybym był tak systematyczny w nauce języków... Może jakby teść wyśmiał moje umiejętności językowe? Kto wie...
Program VitaScale. Przykład codziennej diety oraz statystyki miesięczne
Przejdę teraz do podsumowania rocznej konsumpcji. Sam byłem bardzo ciekaw ile taki człowiek zjada rocznie ogółem czy dziennie. Ile zjada mięsa, warzyw czy słodyczy. Ile kilogramów jedzenia pochłaniamy i ile litrów płynów w siebie wlewamy. Podejrzewam, bo nie sprawdzałem, że może nie być tak szczegółowych i prawdziwych danych w internecie. Uwaga - wszystkie liczby należy poprzedzić słowem "około", ponieważ nie wszytko ważyłem i mierzyłem... Aż w taką paranoję nie popadłem. Myślę jednak, że wyniki są bardzo zbliżone do rzeczywistych.
Zacznijmy od kalorii - przez cały rok spożyłem 738 854 kcal, co w poszczególnych miesiącach układało się jak widać niżej.
Miesięczne zużycie kalorii.
Rozbijając kalorie na atomy wychodzi, że średnio dziennie spożywałem 2024 kcal w skali roku. Z podziałem na miesiące średnie dzienne spożycie kalorii wyglądało jak niżej:
Dzienne średnie spożycie kalorii z podziałem na miesiące.
Ważne jest ile spożywamy podstawowych składników pokarmowych. Dieta dietą, ale odżywianie musi być zbilansowane. Należy dostarczać wszystkie składniki pokarmowe. Program VitaScale posiada bazę danych z informacjami o typowych produktach. Te których nie ma w bazie, możemy dopisać do niej ręcznie.
Podstawowe składniki pokarmowe z podziałem na miesiące.
Teraz czas na konkrety. Któż z nas nie jest ciekawy ile zjadł i wypił przez cały rok? Mój wynik wygląda następująco:
Roczne spożycie pokarmów stałych oraz płynów.
317 kg pokarmu stałego może się wydawać dużo, ale tak naprawdę przez rok zjadłem zaledwie pół konia wierzchowego... Średnio dziennie zjadałem 0,87 kg pokarmu stałego i wypijałem 2,33 litra płynów. Nic dziwnego, że schudłem!
Średnie dzienne spożycie.
Poniższy wykres spożycia pokarmów i płynów z podziałem na miesiące zostawię bez komentarza. Nie potrafię wyciągnąć z niego żadnych sensownych wniosków (być może to jest jedyny sensowny wniosek:-)
Miesięczne spożycie pokarmów stałych i płynów.
Kolejna bardzo ciekawa statystyka - podział pokarmów stałych na grupy. Podział mój, subiektywny. Być może z naukowego punktu widzenia należałoby podzielić je inaczej. Chyba wszystko w normie, choć mnie osobiście zaskoczyło niskie spożycie owoców.
Roczne spożycie pokarmów stałych z podziałem na kategorie.
To samo co wyżej tylko z podziałem na miesiące. Znowu trudno o sensowne wnioski.
Spożycie pokarmów stałych z podziałem na grupy i miesiące.
Tak, tak. Widać, że lubię typowe drugie dania (kotlecik, ziemniaczki i surówka) oraz chlebek z wędlinką... Lubię też masełko... Jadłem go prawie tyle co owoców!
Średnie dzienne spożycie pokarmów stałych z podziałem na kategorie.
Dochodzimy do bardzo interesującej części mojej diety, a mianowicie do spożycia napojów. Podział na kategorie czysto subiektywny, ale mam nadzieję interesujący. Moją uwagę zwróciło niskie spożycie soków - jedynie 6,5 litra. Niepokojące może być wysokie spożycie kawy, zwłaszcza że lubię kawę mocną... A co tam, idę po kawę. Przy kawie lepiej mi się pisze... Łatwo zauważyć, że spożywam znacznie mniej alkoholu niż statystyczny Polak (w 2019 roku statystyczny Polak wypił 9,8 litra 100% alkoholu).
Roczne spożycie napojów z podziałem na kategorie.
Dla miłośników wykresów i statystyk. Może się komuś przyda.
Miesięczne spożycie napojów z podziałem na kategorie.
Średnie dzienne spożycie płynów z podziałem na kategorie.
Poniższy wykres pokazuje spożycie samego alkoholu w poszczególnych miesiącach roku. Zauważyłem, że można z niego wyciągnąć pewne informacje o moim życiu prywatnym i zawodowym. Na przykład kiedy byłem na urlopie oraz kiedy miałem firmowy wyjazd integracyjny. Kto zauważył niech pisze w komentarzu.
Podsumowując - na początku mojej transformacji ważyłem 105 kg, co dawało BMI na poziomie 30,6 co z kolei oznaczało pierwszy stopień otyłości. Na początku lipca tego roku ważyłem 90 kg, a BMI miałem na poziomie 26,3 co jeszcze oznacza nadwagę. Do osiągnięcia prawidłowego BMI muszę zrzucić jeszcze 4 kg, ale nie czuję presji bo z obecną wagą czuję się bardzo dobrze.
Przyznam, że wahałem się w kwestii publikacji tego artykułu. W końcu dotyczy mojego brzucha więc ma charakter lekko ekshibicjonistyczny. Mam jednak nadzieję, że powyższy artykuł zachęci choć jedną osobę do walki ze zbędnego kilogramami.
Regulamin
Moje komentarze